Dzisiaj przypomnę Wam genialny sposób na to, żeby niczego nie zapomnieć i czekać z radością na dzień Bożego Narodzenia. Myślę, że wiecie, o co mi chodzi? Oczywiście – to KALENDARZ ADWENTOWY, czyli taki świąteczny licznik!

Zwyczaj odliczania czasu w ten sposób znany jest i pielęgnowany w wielu krajach na całym świecie, nie tylko w rodzinach katolickich, lecz także innych wyznań chrześcijańskich. Różnego rodzaju gotowe kalendarze adwentowe możemy kupić w sklepach. Jednak najpiękniejsze z nich są te, które robimy sami. Wkładamy w nie wtedy wiele miłości i poświęconego czasu. Każdy nowy dzień w kalendarzu przypomina nam zbliżanie się przyjścia Pana Jezusa i budzi w sercach uczucie radości. Czasem w okienkach kalendarza można znaleźć coś słodkiego, a innym razem jakieś zadanie lub postanowienie adwentowe.

Czy Ty już masz taki kalendarz? Przykładem takiego kalendarza w wirtualnej wersji jest Holyweek, dlatego dobrze, że jesteście!

Zwyczaj adwentowego kalendarza znany był już w XIX wieku. Pierwsze z nich powstały w Niemczech i przygotowane były przez luteran. Kalendarz adwentowy miał wzmacniać radość związaną z oczekiwaniem na Boże Narodzenie. Już wtedy każdego dnia wieszano w domach jakiś obrazek dotyczący świąt, zapalano codziennie jedną z 24 świeczek, skreślano jedną z 24 kresek narysowanych kredą na drzwiach albo wkładano po jednym źdźble słomy do świątecznej szopki.

Czy to już dziś? Z powstaniem słodkiego kalendarza adwentowego wiąże się ciekawa historia pewnego drukarza Gerharda Langa. Jako mały chłopiec nie mógł się doczekać Wigilii. Ciągle zamęczał mamę pytaniami: „kiedy?, czy to już dziś?”. Zniecierpliwiona mama narysowała na kartonie 24 cyfry i doszyła do nich „Wibele”- rodzaj słodkich, podłużnych biszkoptów. Mały Gerhard mógł zjadać tylko jedno ciastko każdego dnia. Kiedy dorósł, w 1930 r. rozpoczął produkcję kalendarzy z czekoladkami w środku.

Zapraszamy do zerknięcia na konto naszej zaprzyjaźnionej rodzinki „Błogosławieństwa”! Kochani – świetna robota! Taki kalendarz adwentowy to jest coś